|
||||||
BLOG - Drzewko Kaśki (Szewce/Kielce) | Drzewkoowocowe.pl | |||||
![]() |
Truskawki, czereśnie... | |||||
![]() |
||||||
Truskawki... czereśnie..., wiśnie (takie mocno
dojrzałe, kwaśno-słodkie)...potem jabłka i
gruszki...i może jeszcze: brzoskwinki i
morele i poziomki przez cały rok...pycha. A
najlepiej jako deser po obiedzie w weekend.
Takie mam marzenia. Slow-food, eko jedzenie
itd. Uwielbiam jeść, owoce i warzywa
dojrzewające w słońcu, prosto z ogródka,
jajka od prawdziwej kury, rosół na drobiu
wyżebranym od sąsiadki z wioski, która
hoduje "dla siebie".
Jeden kłopot: jestem, muszę krytycznie przyznać, typowym mieszczuchem. Mój Najwspanialszy z Mężczyzn, też. Pojęcia nie mam o ogrodnictwie, sadownictwie, a mój ogród wygląda jak z obrazka...tego poniżej na zdjęciu, niestety. Na dodatek czasu na podziwianie przyrody niewiele, zapału do prac ziemnych minimum. Ale jak to, my nie damy rady? Oczywiście, że damy radę i to wzorowo. A Basia i Wojtek obiecali, że pomogą, więc to jest ich problem, żeby na tym piachu coś wyrosło ;-) i jeszcze obrodziło :) No i kto śmie zaprzeczyć? Nikt. Wszyscy zapaleni do projektu Drzewko Owocowe.
Dostaliśmy czereśnię. Pięęękna była!! Z
wysokim pniakiem, dużą ilością pączków. Już
widziałam, jak w tych miejscach rosną
gałązki, a w przyszłym roku ogromne,
pąsowe, pachnące czereśnie. Niestety,
Najwspanialszy nie miał dużo czasu... Z uwagą
wysłuchał jak trzeba posadzić tego badyla.
I że koniecznie, ale to absolutnie trzeba
obciąć, bo inaczej nic z tego nie będzie. I
żeby pamiętał, że jeszcze dziś, od razu, bo
tak najlepiej i w ogóle. I zrobił jak
usłyszał. Efekt poniżej.
Zostawił dwa pączki, bo coś o dwóch było na
filmie, wysokość ok. 50cm całości, robiło
się ciemno. Okazało się, że to nie tak,
zuupeełniee i zdeecyydoowaanie NIE tak.
Dowiedzieliśmy się, że trochę wolniej działać trzeba, bo zbyt karłowe, żeby nie powiedzieć: płożące to drzewko wyrośnie. Trochę bałam się ten czyn kolegom unaocznić, jednak zanim temat przemyślałam, Wojtek sam poszedł sprawdzić, jak nam poszło. W sumie dobrze, że mnie przy tym nie było.
Ale Wojtek zapału nie traci, uznał, że
uratować można, tylko te owoce będą później
(ojoj). Mówił, że trzeba obciąć, na
szczęście słabszy pęd, jak już wyrośnie (to
jakaś obsesja z tym obcinaniem?). Wierzę.
Następne podcinanie wykonamy zgodnie z
instrukcją indywidualną, którą otrzymaliśmy
od uśmiechniętego i pełnego zrozumienia
Wojtka i zobaczymy, co z tego wyniknie
(podobne instrukcje można otrzymać po
wymianie zdjęć i analizie problemu mailem,
o to chodzi prawda?). Teraz na topie jest
pryskanie i robale (o przepraszam:
gąsieniczki, choroby grzybowe i wirusowe).
Cała filozofia pryskania. U nas jedynie
dumne cztery listki. Prysk, prysk.
A tymczasem, póki owoców brak, zrobię nam
szparagi. Uwielbiam na dwa sposoby: jeden z
pomarańczami (z płatkami parmezanu, listami
rukoli) w sosie na bazie oliwy i
prawdziwego octu winnego (stary, dobry
vinaigrette), zmodyfikowany klasyk kuchni
francuskiej, albo jeszcze z pomidorami,
jajkiem na twardo w domowym jogurtowym
dresingu ze szczypiorkiem i odrobinką
baileysa, tylko na smak. Na szczęście
Najwspanialszy kupił dwa pęczki. Mniam.
Sosów maślanych, holenderskich nie robię,
strasznie banalne.
|
||||||
Pierwsze miesiące czereśni Lapins | ||||||
Nasza czeresienka ma się po prostu
wspaniale, idealna wysokość, zero
problemów, a kolor liści obłędnie ciemno-
zielony. To lato było dla niej naprawdę
trudne. W czerwcu została przesadzona na
miejsce docelowe - przed okno, z którego
lubimy patrzeć na świat. Dostała też
towarzystwo róż, które cudnie kwitły całe
lato. Na wiosnę mam nadzieję zobaczymy
czereśniowe kwiatki (jak Ktooś mi każe
zerwać, no to normalnie je ukryję). Nasz
przepis na obecny stan to: nic na skróty.
Sadzenie w miejsce docelowe: wszystko
wcześniej przemyślane
Starannie wybraliśmy miejsce: zaciszne,
osłonięte domem od najostrzejszych wiatrów
z północy, z dobrym oświetleniem z
południa, wschodu i zachodu. Nasza gleba to
po prostu piach (lata temu była tu plaża
nad pobliskim strumykiem L), więc ziemia
została wymieniona i wymieszana, zgodnie z
instrukcją (żeby było, jakby co, na kogo
zwalić winę). Całość otoczona jest
plastikowym obrzeżem zielonym
(niewidocznym, zasłoniętym obecnie trawą),
ziemię przykryliśmy folią i jako ściółkę
podsypaliśmy korę sosnową - musi być
eestetycznie i już. Wprawdzie wody gruntowe
są wysoko, ale przez te piaski sucho tu
przeokropnie. Dlatego systemowo podlewamy
wszystko jak leci. Czereśnia też dostaje
trochę wody, nie za dużo, ale regularnie i
chyba to lubi. Trawa wokół zieloniutka, aż
miło.
Opryski: nie dajemy się nalotom wroga
Ponieważ mieszkamy blisko lasu, zrobiliśmy
oprysk na wszystko, od razu po posadzeniu
na starym, tymczasowym miejscu. Pojawiały
się na gałązkach jakieś chorobowe narośla
(pewnie grzybopochodne). Co to jest
dokładnie nie mam pojęcia, ale Wojtek
obiecał wyjaśnić po dosłaniu zdjęć, więc
informacja wkrótce .
Kolejny oprysk - już na docelowym miejscu, w czerwcu. Czy było warto? No pewnie że tak, choć te techniczne zabiegi są nudnawe, drzewko trzyma się nieźle. Obecnie w planie ostatni oprysk (dzięki za przypominajki od administratora strony :-)).
Nawożenie: do syta, ale bez przesady
Karmiliśmy czeresienkę nawozem dolistnym.
Wojtek, jak zobaczył nasze starania (była
połowa lipca), zakazał nam już robić przy
niej cokolwiek (lubię takie rady ;-)), a
zwłaszcza nawozić. Chodziło mu o ciemny
kolor liści, świadczący o wystarczającej
ilości niezbędnych składników. Nauczyłam
się, że dalsze nawożenie mogłoby opóźnić
zrzucanie liści i przygotowanie się drzewka
do zimy. Na myśl o szkodach wyrządzonych
przez mróz robi mi się zimno ...!
Obecnie za czeresienką pierwsze przymrozki,
zmienia więc kolor na brąz, ale listki
ciągle na drzewie. Nie martwimy się, bo na
większości okolicznych, wiejskich drzew o
standardowej wysokości, liście też jeszcze
na drzewach. U nas tylko magnolia ozłociła
się pięknie i pierwsze listki już opadły.
Ciekawe, że jakimś cudem (związanym z
koniecznością jak najszybszej sprzedaży) w
szkółkach pełno drzewek już bez liści. Nie
no, jasne, że naturalnie opadły... głęboko
wierzymy zapewnieniom sprzedawców ;-). A że
drzewko może potem chorować po tej chemii,
którą dostało, trudno. Przecież najwyżej
się wymieni (oczywiście znów zapłaci
kupujący, czyli np. ja) i po problemie.
Ręce opadają, że zamiast komfortu i
ekologii znów rządzą nami specjaliści od
sprzedaży. Jak jestem w błędzie, to z
radością i nową wiarą w Człowieka przyjmę
uwagi.
W ciągu tego roku u nas powstał Ogród.
Czekają miejsca na brzoskwinię, morelę i
jeszcze coś wymarzonego przez
Najwspanialszego z Mężczyzn. Na razie
tajemnica... Blisko tarasu, aby nie ruszając
się zanadto łasuchować do woli.
Oh, marzenie! A tymczasem
opychamy się rydzami, prosto z lasu. Moim odkryciem tego roku są: smażone w
panierce jak na kotlety, koniecznie z czerwonym pesto. Hmmm.
|
||||||
Drzewkoowocowe.pl | ||||||
|
||||||
Ⓒ Akademia Żeglarska "Strefa Wiatru" - rejsy, obozy żeglarskie dla młodzieży po Mazurach. W.Duda - Haft Komputerowy | ||||||